Dziś będzie inaczej. Dłużej, ale i ogólniej. O podróżach i tym co sprawia, że wstajemy od telewizora i lecimy na drugi koniec świata. O marzeniach i pogodni za ideałem.
W trakcie naszych wojaży poznaliśmy dziesiątki podobnych nam turystów, podróżników i backpackerów. Iran, Chiny, Kambodża, Indonezja – niemal wszyscy podróżują szukając tego samego: Prawdziwych, autentycznych doświadczeń. My także. Problem jednak w tym, że z czasem zdajemy sobie sprawę, że poszukiwanie ich jest najczęściej pogonią za własnymi wyobrażeniami o danym miejscu. Wyobrażeniami, które nie raz nijak się mają do rzeczywistości. Nic dziwnego – powstają w oparciu o źródła, które powstają nie by informować, a by sprzedawać wykreowany wcześniej obraz: Foldery reklamowe, piękne zdjęcia, filmy i artykuły w popularnej prasie.
Bywa też tak, że piękna, tworzona przez dziesiątki lat wizja przyćmiewa rzeczywistość i zaczyna żyć własnym życiem. Tak jest z naszym europejskim wyobrażeniem o orientalnych, egzotycznych Chinach, które nijak ma się do faktycznego wyglądu Chin. Tak jest podobno ze Stanami Zjednoczonymi, które według Wojciecha Orlińskiego zwyczajnie nie istnieją. Tak jest też z najbardziej znaną i ulubioną przez turystów wyspą Indonezji – legendarną Bali.
Jeszcze 100 lat temu Bali nikomu nie kojarzyła się z “rajską wyspą”. Holendrzy pisali o Balijczykach jako ludziach perfidnych, nieufnych i leniwych, nieszczególnie zachwycali się też przyrodą wyspy. Symbolem Bali nie były palmy i plaże, a malajski sztylet – kris. Do XIX wieku wyspa znana była też z niewolników: pięknych, popularnych zwłaszcza wśród chińskich klientów kobiet, oraz wojowniczych mężczyzn. Ostoja hinduizmu na muzułmańskim archipelagu zadziwiała, ale i przerażała niezrozumiałymi tradycjami z Satie – “paleniem wdów” na czele. Kolejne bunty budowały zupełnie inny od dzisiejszego obraz wyspy. Bali kojarzyło się z wojną.
Charakterystyki Bali, czy nawet najmniejszej wzmianki o wyspie nie znajdziemy w indonezyjskiej relacji Henryka Sienkiewicza z 1882 roku. W wydanej w 1914 roku książce czytamy, że “ze wszystkich wysp najwspanialsza jest Jawa. Nazywają ją też „królową wysp”.
[shashin type=”photo” id=”4977,4976″ size=”medium” columns=”2″ order=”user” caption=”y” position=”center”]
W podobnym tonie wypowiadał się mieszkający parę lat w Bogor prof. Raciborski w licznych wywiadach publikowanych w 1901 roku.
Pierwsze wzmianki o Bali jako spokojnym miejscu pojawiają się dopiero w XX wieku. Wzmianki, które szybko zmieniają się w lawinę informacji.
[shashin type=”photo” id=”4972″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
W 1921 roku powstaje pierwszy amerykański film o wyspie – “Nieznana Bali”. Kilka lat później w światowej prasie zaczyna roić się od artykułów opisujących Zapomniany, Cudowny Raj. Nie inaczej jest w Polsce. W 1925 roku w polskiej prasie przeczytać możemy artykuły o “Ziemskim raju” i “Uroczym zakątku świata”.
[shashin type=”photo” id=”4981,4980″ size=”medium” columns=”2″ order=”user” caption=”y” position=”center”]
Niedługo później powstają kolejne amerykańskie filmy “niby dokumentalne”, których fabuła opiera się na prezentowaniu półnagich “dzikich kobiet”. “Bali – Wyspiarski Raj”, “Legong: Taniec Dziewic”, “Goona Goona – autentyczny melodramat z wyspy Bali” i “Rajska Wyspa” będące na dobrą sprawę prymitywnymi erotykami dołożyły swój kamyczek do kształtującego się wizerunku wyspy.
[shashin type=”photo” id=”4971,4982″ size=”medium” columns=”2″ order=”user” caption=”y” position=”center”]
W 1927 roku w Denpasar powstaje pierwszy hotel i na wyspę przypływają pierwsi turyści. Wtedy też na Bali osiedla się niemiecki malarz, późniejszy wielki propagator balijskiej kultury Walter Spies. Fama o pięknej, przyjaznej artystom (i, co nie bez znaczenia, homoseksualistom) wyspie zatacza coraz szersze kręgi. Na Bali ściąga bohema – kolejni artyści, kompozytorzy, malarze i pisarze.
W 1933 roku w książce “Bali – Zaczarowana wyspa” Helena Yates pisze o “zapomnianej średniowiecznej wspólnocie, gdzie brązowoskóre piękności przechadzają się w stroju Ewy, nikt się nie śpieszy i wszyscy żyją w pokoju.” (Szczytem “rajskich porównań jest slogan jednego ze wspomnianych wyżej filmów: “W tym raju jest mnóstwo Ew!”)
[shashin type=”photo” id=”4975″ size=”large” columns=”1″ order=”user” caption=”y” position=”center”]
Wyspa zaczęła się zmieniać – stawać się taką, jaką chcieli ją widzieć przybysze. Najjaskrawszym tego przykładem jest dzisiejszy symbol Bali – Kecak, czyli “Ramajana – Pieśń Małp”.
“To jest to! To jest to fascynujące Bali, to jest ta Indonezja, którą sobie wyobrażaliśmy” czytamy w relacji z pokazu “Kecak Dance” na jednym z blogów. “Duchowy cel tego tańca – kontakt z bogami w celu zrozumienia ich oczekiwań wobec ludzi – jednoznacznie świadczy o jego randze (…) Po uprzednim oczyszczeniu świętą wodą przez kapłana i zapaleniu ognia, mężczyźni wchodzą w trans. Odbywa się to dzięki głębokim oddechom, śpiewaniu mantr oraz ciągle wymawianemu słowu keczak” pisze serwis ezoter.pl. Po chwili jednak dodaje, że taniec wykonywany jest “w różnych obszarach wyspy od 80 lat”…
Nie od dwustu, nie od pięciuset. Od 80 – czyli od lat trzydziestych XX wieku. To właśnie wtedy wspomniany wcześniej Walter Spies i balijski tancerz Wayan Limbak wykorzystali elementy starożytnego tańca sanghyang do adaptacji fragmentów Ramajany. Kecak powstał z myślą o turystach i z myślą o turystach został rozpropagowany wśród zespołów tanecznych na wyspie. Szybko stał się wizytówką Bali. Wizja stała się rzeczywistością: dziś Kecak jest elementem Indonezji, którą wyobrażają sobie turyści.
Na poniższej kronice filmowej z 1932 roku, oprócz przechadzających się toples balijek można obejrzeć pierwsze nagranie Kecaku (około 4:50):
W roku 1938 dodatek dziecięcy Ilustrowanego Kuriera Codziennego zamieścił kolejny opis Bali:
“Zakątek, którego cywilizacja poszła innymi drogami i doprowadziła do innych zdobyczy, jest to zakątek w którym nie ma chorób, nie ma bezrobocia, nie ma niepogody. (…) Na wyspie Bali wszyscy pracują, lecz nie ma między nimi żadnych kłótni, żadnych problemów. Pieniądze istnieją, lecz nikt nie walczy o bogactwo. Każdy zadowala się zaspokojeniem swoich potrzeb, i uczuć i niewielką sumą pieniędzy. Żebractwo tam nie istnieje. Wszyscy wiedzą, że spokój, miłość i piękno są ważniejsze od pieniędzy. I nic nie zmąci prawdziwej społeczności tych ludzi: jeśli plon sąsiada dojrzał do żniwa, wszyscy sąsiedzi dobrowolnie pomagają mu w pracy. Tak rozumieją społeczność.”
Proces tworzenia legendy Bali trwał dobre kilkadziesiąt lat. Wyidealizowany obraz wyspy wciąż budowały kolejne powieści (m.in. wydana w 1937 roku “Miłość i śmierć na wyspie Bali” Vicki Baum) i filmy (“Miesiąc miodowy na Bali” z 1939).
[shashin type=”photo” id=”4983″ size=”large” columns=”1″ order=”user” caption=”y” position=”center”]
To zadziwiające, że procesu nie powstrzymały nawet takie wydarzenia jak trauma wojny światowej (Japończycy utworzyli w Denpasarze jeden z okrytych przerażąjącą sławą obozów “kobiet do towarzystwa”) czy krwawe rozrachunki z Komunistyczną Partią Indonezji (w 1966 roku na Bali zamordowano ponad 80000 sympatyków PKI, ponad 5% populacji!). Marketing trwał, Bali wciąż było rajem.
Za kolejnym kamień milowy można uznać głośny musical “Południowy Pacyfik”. Wystawiony na Broadwayu w 1949, a zekranizowany 9 lat później, nie budował dosłownego wizerunku realnej wyspy. Wprost na odwrót – w “Południowym Pacyfiku” prawdziwe Bali się nie pojawia. Pojawia się za to raj nad rajami, niedostępna dla śmiertelników utopia nazywana… Bali Hai. A wraz z rajem – szlagierowa, do dziś popularna piosenka.
Cóż, geograficzne niuanse nigdy nie były mocną stroną Hollywood: Akcja “Południowego Pacyfiku” ma miejsce gdzieś na wyspach Polinezji, a owa wyśniona wyspa miała wyglądać jak wyspy na Hawajach. Najważniejsze jednak, że nazwa Bali Hai utrwaliła proste skojarzenie: Bali = Raj. Przez kilkanaście dobrych lat piosenka w różnych wersjach pojawiała się w anglojęzycznych stacjach radiowych, telewizjach i w kolejnych wersjach musicalu.
Wyrastały na niej całe pokolenia, nawet dziś w USA zna ją niemal każdy, a Bali Hai użycza nazwy m.in. Indonezyjskiemu browarowi i znanemu na całym świecie koktajlowi na bazie rumu.
Szał na Bali i jego idealny obraz utrwalany przez kolejne filmy to jedno. Wciąż jednak na wyspę przybywali nieliczni. W latach sześćdziesiątych Na wyspie było zaledwie kilka hoteli, nie było lotniska, a cały ruch turystyczny obsługiwały dwa porty morskie. To miało dopiero przyjść. Najważniejsze, że w przeddzień boomu Bali znał już i kojarzył cały świat. Nawet małe dzieci.
W 1969 roku na południu wyspy otworzono pierwsze (i jedyne) na Bali lotnisko.
Tego roku na wyspę przybyło niecałe 30.000 turystów.
3 lata później rząd Indonezji zatwierdził plan rozwoju turystyki na wyspie. Plan, realizowany ze środków Funduszu Rozwoju ONZ i Banku Światowego oznaczał masowy rozwój infrastruktury turystycznej. Machina ruszyła, a wraz z nią -kolejne fale turystów.
O skali tego rozwoju najlepiej świadczy historia małej wioski rybackiej, Kuty, która w 1970 rok liczyła 9000 mieszkańców.
W 1972 roku (3 lata od otwarcia lotniska) do Kuty i jej dwóch hotelików przyjechało w sumie 6095 turystów. Dwa lata później – 18000. W 1980 roku było ich już ponad 60000, a zatrzymywali się w ponad 100 hotelach.
Kuta nie jest tu ewenementem. Boom, który zaczął się w wtedy trwa do dzisiaj, a w cyfry aż ciężko uwierzyć.
[shashin type=”photo” id=”4978″ size=”large” columns=”1″ order=”user” caption=”y” position=”center”]
W tym roku Bali odwiedzi ponad 3.5 miliona zagranicznych turystów. Wśród nich – ponad 7000 osób z Polski (cztery razy tyle, co 10 lat temu). Jak wielka jest to ilość? Wystarczy porównać te cyfry z turystycznymi potęgami. Dziś na samym tylko Bali (wyspie wielkości województwa mazowieckiego) gości rocznie tyle turystów, co w 2004 przybyło do CAŁYCH wielkich jak Europa Indii. Tyle, co w 1998 roku odwiedziło CAŁY Egipt.
[shashin type=”photo” id=”4979″ size=”large” columns=”1″ order=”user” caption=”y” position=”center”]
Chociaż tuż obok znajduje się piękny Lombok, chociaż nieopodal kusi Celebes, Flores, zupełnie pusty Belitung, maleńkie Gili i dziesiątki innych wysp – to Bali jest wciąż synonimem raju. To Bali budzi emocje i obiecuje egzotyczne, mistyczne doznania rodem z bestselera i kinowego hiciora “Jedz, módl się i kochaj”.
Bali wciąż jest piękne i interesujące. Ale czy piękniejsze i bardziej interesujące od setek innych wysp? Co jest “prawdziwsze”: wyćwiczony do perfekcji Kecak, czy może zaśmiecona rybacka wioska na Belitungu?