• Menu
  • Menu

Jaskinia Boga Wojny

Thaipusam (po tamilsku: தைப்பூசம்) to hinduistyczne święto obchodzone podczas pełni księżyca w trakcie tamilskiego miesiąca Thai. W jego trakcie wierni wspominają moment otrzymania włóczni Vel przez boga wojny Murugana.
Dla hinduistycznej społeczności Malezji jest to jedno z najważniejszych świąt – ważnych tak bardzo, że w niektórych stanach uznaje się je za święto publiczne, dzień wolny od pracy. Tak jest w Kuala Lumpur, gdzie tradycyjnie świętuje się w położonych nieopodal miasta jaskiniach Batu.
[shashin type=”photo” id=”3530″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Z obchodzeniem Thaipusam wiąże się kilkanaście różnych zwyczajów, którym mieliśmy dziś okazję przyjrzeć się dokładniej. Powiemy szczerze – hinduizm to wciąż religia, z której zaklasyfikowaniem i zrozumieniem mamy największy problem. Mimo to – próbujemy!

Thaipusam kończy okres postu, umartwiania się – wcześniej przez 48 dni wierni śpią tylko na podłodze, myją się tylko w zimnej wodzie, nie jedzą mięsa i wstrzymują się od pokus cielesnych. W dzień święta – udają się do jaskini niosąc ze sobą mleko, czy to w naczyniach (tzw. Pal Kavadi), czy w specjalnych udekorowanych “nosidłach” (tzw. Vel Kavadi). Te ostatnie (bardziej przypominające ołtarze niż narzędzia) dźwigają na własnych plecach. Vel Kavadi to taka “dużo ostrzejsza” wersja zwykłego noszenia mosiężnego garnuszka. Żeby nie było więc za łatwo – wierni konstruują “nosidła” tak, by były jak największe i jak najcięższe (po kilkadziesiąt kilogramów).
[shashin type=”photo” id=”3552″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Po drugie – często wbijają je we własne ciało specjalnymi haczykami bądź zmyślnie skonstruowanym stelażem. Po trzecie – jakby to było za mało – przekłuwają usta i języki symboliczną włócznią.
[shashin type=”photo” id=”3577″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Tak przygotowani – ruszają z położonej w mieście świątyni do leżącej 15 kilometrów dalej jaskini Batu. Jaskini, której wejście znajduje się na końcu długich, 272 stopniowych, schodów.
Cała ceremonia upamiętnia boga wojny – nie ma więc tu miejsca dla mięczaków. Umęczeni pielgrzymi nie marudzą, a przed decydującą wspinaczką tańczą z całym osprzętem na plecach…

Tyle odnośnie teologii. Od siebie dodamy, że Thaipusam było tak fascynujące jak wygląda w opisie i na zdjęciach. W okolicach jaskiń spędziliśmy kilka godzin – przez cały czas otaczały nas setki tysięcy pielgrzymów. Tłumy większe niż na znanych nam pielgrzymkach, większe niż na meczach na Euro, większe niż na koncertach. Nie musimy chyba dodawać, że umartwiający się przy pomocy włóczni wierni stanowili dużo ciekawszy obrazek niż pielgrzymi na Jasnej Górze, kibice Małysza czy fani Rolling Stonesów (chociaż ci ostatni też są nie w kij dmuchał). Po raz kolejny zobaczyliśmy w Malezji coś, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy.
[shashin type=”albumphotos” id=”94″ size=”medium” crop=”n” columns=”2″ caption=”y” order=”date” position=”center”]

4 comments