Uf! Dotarlismy!
Przeloty minely nam milo – na szczescie mimo kataru nie zatkaly sie nam uszy, jedzene bylo iscie wykwintne i tylko Ada nabawila sie skurczu lydki.
Pierwsze wrazenia z Szanghaju sa bardzo obiecujace – jest bardzo bardzo czysto, po zmroku dzieci biegaja same po ulicach, obcy ludzie garna sie do pomocy, gorzej tylko z komunikacja. Widocznie za malo przykladalismy sie do lekcji chinskiego… Na samym poczatku czekala nas tez bardzo mila niespodzianka. Mielismy goscic u Michala, znajomego Lukasza, ale okazalo sie ze mozemy zamieszkac w mieszkaniu ich znajomej, rowniez Polki, ktora wlasnie odwiedza rodzine. Mieszkanie jest duze, slicznie urzadzone i w nowoczesnym budynku. Juz nie mozemy doczekac sie az pokazemy Wam zdjecia z piewszego dnia! A tymczasem idziemy na kolacje, bo juz 19 a my umieramy z glodu. Moze na Chinczyka? 😉
Z Chińczyka, to tylko schabowy 🙂
Wczoraj, Marysieńka była na pierwszym spacerze, połączonym ze zwiedzaniem kuchni. Chyba jej się podobało. Biegała i wciskała się w każdy możliwy kąt.
Pozdrawiamy