To nie żart! Zdjęcie, którym zapewne całkiem zaskoczyłyśmy Was ostatnio zostało zrobione naprawdę podczas naszego zwiedzania. Udałyśmy się do miejsca, które w większości przewodników opisane jest jako dodatkowa atrakcja, do której warto zajrzeć, jeżeli ma się dużo wolnego czasu. Naszym zdaniem – zupełnie niesłusznie!
Szpital Sant Pau i Sant Cru (czyli Świętego Pawła i Świętego Krzyża) to niezwykle ciekawy kompleks szpitalny zbudowany w modernistycznej dzielnicy Eixample. Patrząc na mapę okolicy (tu by się przydał screen z google maps z wesji satelitarnej mieszanej) na pewno zwrócimy uwagę na trzy elementy: równy, prostopadły układ ulic (charakterystyczny dla perfekcyjnie zaplanowanej Barcelony), burzący ład rys nieskończonej Sagrady Familii oraz odchodzącą od niej aleję skośną w stosunku do innych ulic zwieńczoną obszarem, na który mieści się Szpital Sant Pau i Sant Cru.
Magiczna historia zaczyna się 1401 roku, kiedy wiele małych miejskich szpitali przeniosło się do wspólnej siedzimy w dzielnicy El Raval, niedaleko dzisiejszej Rambli. Powodem tak nietypowych ruchów były epidemie dziesiątkujące miasto, które sprawiały że małe szpitale nie były ani potrzebne dla tak niewielkiej ludności, ani tym bardziej opłacalne w utrzymaniu. Tam właśnie w 1926 roku po wypadku tramwajowym, który okazał się dla niego śmiertelny, trafił Gaudi. Szpital funkcjonował do końca XIX wieku, kiedy okazało się, że nie zaspakaja potrzeb społeczności miejskiej. Z datków od fundatorów, a przede wszystkim jednej pokaźnej darowiźnie od bankiera-filantropa rozpoczęto budowę nowego, większego kompleksu szpitalnego z dala od miasta. Warto tu podkreślić, że ziemie pod budowę kompleksu zostały zakupione długo przed rozpisaniem planu zagospodarowania przestrzennego, który zakładał tak charakterystyczny dla Barcelony prostokątny układ kamienic i ulic. Ten fakt rozwiewa wszystkie późniejsze domysły i plotki jakoby ukośne ustawienie szpitala miało być sprzeciwem architekta wobec nadmiernie uporządkowanej wizji miasta albo zapewniało szpitalowi odpowiednią wentylację dzięki wiatrom od morza 😉
Szpital projektowany był jako obiekt dla klasy robotniczej. Miał zapewnić jej kompleksową pomoc zdrowotną oraz psychologicznie pomóc w powrocie do zdrowia. Przewodnik, który oprowadzał nas po byłym już dziś szpitalu zwracał uwagę na to, że na początku XX wieku klasa robotnicza zamieszkiwała przede wszystkim ciasne i ciemne uliczki Barri Gotik, więc pobyt w szpitalu miał spełniać również funkcję relaksacyjną. Cały kompleks wysadzony był gęsto drzewami i innymi roślinami, aby każdy z okna widział mnóstwo zieleni. Również wnętrza pawilonów, w których usytuowane były sale szpitalne wyłożone były zielonymi płytkami. W tradycji chrześcijańskiej zieleń to kolor nadziei, a trzeba również przyznać, że nawet i osoby niewierzące doskonale wypoczywają w tak urządzonych wnętrzach 😉 Warto zwrócić uwagę, że projekt nawet w najdrobniejszych szczegółach dostosowany był do roli, jaką miał spełniać – pawilony w całości wyłożone były płytami, aby łatwo i szybko można było je zdezynfekować, a wszystkie kąty były zaokrąglone, żeby jak najskuteczniej wymywać z nich groźne bakterie.
Niesamowity kompleks pełnił swoją funkcję do 2009 roku, kiedy to ostatni oddział przeniesiony został do nowoczesnej kliniki. Od tego czasu budynki poddawane są pieczołowitej renowacji zgodnie z wymogami UNESCO, które sprawuje pieczę nad tym fantastycznym zabytkiem. Po remoncie swoje siedziby ma mieć tam m. in. Unia Europejska (wydział leśnictwa) oraz ONZ. Teren będzie zamknięty i obwarowany kontrolą bezpieczeństwa, ale udostępniony dla zwiedzających (uff!). Oprócz kilkunastu luźny ustawionych pawilonów dla chorych w skład szpitala wchodziły: dom dla sióstr prowadzących szpital wraz z kuchnią oraz apteką, gdzie same wytwarzały leki dla pacjentów, Pawilon Administracyjny (najpiękniejszy i najbardziej reprezentacyjny; to właśnie tam wprowadzi się UE), kościół (działający jako kościół parafialny, nie podlega renowacji i będzie dalej pełnił swoją funkcję), Pawilon Operacyjny z trzema w pełni naturalnie doświetlanymi salami operacyjnymi (będzie tam znajdowała się restauracja) oraz fantastyczna sieć podziemnych tuneli służąca do transportu leków, chorych i jedzenia (wciąż nie wiadomo jaki los czeka ją w nowym wcieleniu szpitala).
Wycieczka po remontowanym szpitalu zrobiła na nas ogromne wrażenie. Najbardziej chyba nie możemy wyobrazić sobie, że jeszcze w 2009 roku można było trafić do tego cudownego miejsca jako do normalnego szpitala i kurować się zupełnie tak samo jak kuracjusze z lat 20-tych ubiegłego wieku. Oraz jaki pech nas spotkał, że znalazłyśmy się tam już po zakończeniu działalności szpitala i nie udało nam się zobaczyć tętniącego tam życia.