Po maratonie intensywnego zwiedzania nadszedł czas na chwilę odpoczynku. Sebastian miał jeszcze 4 dni do swojej wykupionej jeszcze z Europy tygodniowej wycieczki statkiem po Parku Narodowym Komodo, a Timo i ja zdecydowaliśmy połączyć siły i zwiedzić Bali razem. Najpierw jednak udaliśmy się wszyscy do paszczy smoka – owianego złą sławą kurortu Kuta na południowym Bali.
Już podróż zapowiadała wszystko, co najgorsze. Po raz pierwszy podczas tej wycieczki – ba, podczas całego mojego pobytu w Indonezji! – ktoś próbował mnie oszukać. Konduktor w lokalnym autobusie skasował nas za bilety ponad podwójnie. Szybko zorientowaliśmy się, że coś nie gra, ale tylko mój upór i wściekłość sprawiły, że niesłusznie zapłacone pieniądze odzyskaliśmy. Nie obeszło się bez groźnych min, straszenia interwencją policji i wielu telefonów do naszego nowego znajomego z Bayuwangi. Po 3 godzinach gniecenia się w koszmarnym autobusie musieliśmy przejść regularną walkę z taksówkarzami na stacji, a potem krzykiem wywalczyć swoją resztę po zrealizowanym kursie. Była 2 w nocy, byliśmy głodni, zmęczeni i pewni, że nic gorszego nie może nam się już przygotować. Niestety, powiedzieliśmy to trochę za wcześnie – chwilę później dwóch młodych cwaniaczków próbowało ukraść mój portfel i paszport.
Humory nam nie dopisywały, więc kolejny dzień spędziliśmy jedząc 3 śniadania, 2 lunche i obiad i popijając piwo na zmianę nad hotelowym basenem i na plaży w Kucie, znanej z doskonałych warunków do surfingu i przerażającej ilości śmieci w wodzie.
We wtorek rano pożegnaliśmy się z Sebastianem. My też byliśmy już gotowi do drogi – wypożyczyliśmy skuter na 6 dni (koszt 250 000 IDR, czyli ok. 62 zł) i planowaliśmy pojeździć trochę po wyspie, a przynajmniej jej wschodniej i centralnej części. Do kosztów transportu musieliśmy jeszcze doliczyć benzynę (ok. 4 zł za 2 litry, czyli jedno tankowanie) i mandat wysokości 250 000. W Indonezji można prowadzić dowolny środek transportu jedynie posiadając lokalne lub międzynarodowe prawo jazdy. Ani moje, polskie, ani holenderskie papiery Timo nie kwalifikowały się jako prawo jazdy międzynarodowe. W okolicach Denpasaru bardzo często spotkać można blokady policyjne wyłapujące białych turystów prowadzących bez odpowiedniego pozwolenia. Oczywiście robiliśmy co w naszej mocy, żeby ich uniknąć, ale… Na szczęście po uiszczeniu opłaty dostaje się odpowiednią adnotację na odwrocie dokumentu potwierdzającego wypożyczenie pojazdu. Przy kolejnym zatrzymaniu należy po prostu pokazać tę notatkę. Ciekawe – Indonezja jest pierwszym krajem, w jakim byłam, gdzie zapłacenie łapówki daje gwarancję niepłacenia jej już nigdy więcej.
[shashin type=”photo” id=”4759″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
W niewiele ponad godzinę dojechaliśmy do Ubud, czyli ośrodku kultury, tradycji i jogi na Bali. Zaliczyliśmy obowiązkowe punkty programu, czyli Las Małp, Muzeum Sztuki Neka oraz mecz Holandia-Australia. Dla mnie to nie były pierwsze odwiedziny w tym miejscu. Tym razem moim zachwytom nie było końca – jaki talent do biznesu trzeba mieć, żeby ze zwykłej, zapyziałej wioski zrobić kurort, do którego ciągną sfrustrowane 40-latki z całego świata? Sklepom z akcesoriami do jogi nie ma końca. Warto wspomnieć, że joga na Bali jest podobnie tradycyjna jak sushi w Polsce. Przywieźli i rozpowszechnili ją podróżnicy w drugiej połowie XX wieku. Ale wzmianka o sushi nie jest przypadkowa! Ten smakołyk można znaleźć tu równie często jak oryginalną włoską pizzę, tiramisu czy kawę latte. Ubud na pewno jest świetnym miejscem na wakacje, jeżeli chce się jechać do egzotycznego kraju i nie rezygnować ze wszystkich udogodnień, jakie gwarantuje nam europejska cywilizacja.
Na szczęście kilka spędzonych tam dni wspominam miło – to pewnie dzięki ładnemu pokoikowi, za który płaciliśmy 130 000 IDR ze śniadaniem dla dwóch osób (33zł), wycieczce do malowniczej wioski Jatiluwih położonej wśród tarasów ryżowych (wstęp 20 000IDR, ok. 5 zł za osobę) i wygranej Holandii nad Australią 3:2.
[shashin type=”photo” id=”4779,4785,4789,4786″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center” crop=”y”]
[shashin type=”albumphotos” id=”128″ size=”small” crop=”y” columns=”4″ caption=”y” order=”date” position=”center”]
….a podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody 😉 aż do Ciebie niepodobne, 2x w Ubud, w tych samych miejscach? 😉