W środku nocy 1 października 1965 roku z bazy Halim na południu Dżakarty wyjechało kilkanaście wojskowych ciężarówek i autobusów. Jechały one do centrum miasta by jednocześnie porwać siedmiu generałów – członków Sztabu Generalnego. Tak rozpoczął się zamach stanu zorganizowany przez ruch Trzydziestego Września. Najdziwniejszy zamach stanu w historii, który niedługo później stał się pretekstem do rzezi, o której świat nie tyle zapomniał, co nigdy się nie dowiedział.
O tym, że w latach 1965-1966 w Indonezji zamordowano przynajmniej pół miliona ludzi* prawie się nie mówi. W odróżnieniu od innych wielkich zbrodni XX wieku – kambodżańskich pól śmierci, ruandyjskich rzezi Tutsi, rzezi nankińskiej czy holokaustu – w Indonezji ofiar się nie wspomina ani nie czci. Muzeum, które wczoraj odwiedziliśmy ma inne, bardzo karkołomne zadanie: opowiedzieć czemu późniejsze zbrodnie są usprawiedliwione…
[shashin type=”photo” id=”4303″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
Panu Bogu świeczkę…
Ojciec niepodległej Indonezji doktor Sukarno był wytrawnym politykiem. Wykształcony i obdarzony ogromną charyzmą – urodzony lider. Nikt tak jak on nie potrafił porwać Indonezyjczyków i zmusić do wspólnych wysiłków. Nikt tak nie godził setek różnych narodów zamieszkujących archipelag Indonezji, nikt nie potrafił wymusić dialogu na przeróżnych żywiołach religijnych i politycznych. Dzięki Sukarno o niepodległą Indonezję pod jedną flagą walczyli ubodzy muzułmanie, wykształceni wojskowi, chińscy kupcy, arystokraci z Jawy, hinduiści z Bali, chrześcijanie z Celebesu. Dzięki niemu wszyscy zaczęli używać jednego języka i czuć się jednym narodem. W ten sposób jeszcze za życia stał się legendą i symbolem.
[shashin type=”photo” id=”4298″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
Jednak niemal 20 lat później jego legenda zaczynała gasnąć. Wciąż rządził, ale jego ciągłe lawirowanie między zwalczającymi się frakcjami politycznymi sprawiało, że ufało mu coraz mniej rodaków. Coraz głośniej mówiło się o tym co stanie się z Indonezją po jego śmierci. Największą chrapkę na przejęcie władzy miały dwie najpotężniejsze i najbardziej wrogie sobie siły ówczesnej indonezyjskiej polityki – Wojskowi i Komuniści.
Wojskowi u większej lub mniejszej władzy byli od lat. To dzięki nim młode państwo “jakoś trzymało się kupy”. To poszczególni generałowie zarządzali poszczególnymi fragmentami kraju – wojsko ściągało “podatki”, zarabiało na cłach, łapówkach i nacjonalizacji holenderskich firm. Wojskowi, od lat mniej lub bardziej oficjalnie wspierani i szkoleni przez Amerykanów, mieli być w przyszłości gwarantem stabilnej sytuacji politycznej.
[shashin type=”photo” id=”4321″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
Jednak była i druga siła.
Po cichu wspierana przez Chiny i Moskwę Partia Komunistyczna Indonezji z roku na rok stawała się coraz bardziej popularna. Prezydent Sukarno z uwagą obserwował jej rozwój i niespodziewanie stał się jej ważnym sojusznikiem. Nic dziwnego – tracił poparcie partii muzułmańskich, miał wrogów wśród wojskowych – postanowił więc wspierać trzeciego, największego, najbardziej popularnego w tym momencie gracza. Liczył, że popularność komunistów uda mu się przekuć w popularność własną. Władze PKI (Partii Komunistycznej) wiedziały, że stąpają po kruchym lodzie i, wobec wrogich im wojskowych, również szukały oparcia w osobie prezydenta. Symbioza ta zdawała się działać i na dłuższą metę miała być dla PKI drogą dojścia do władzy. Wszyscy pamiętali wydarzenia z końca lat 40, gdy w jednej z prowincji komuniści ogłosili rebelię krwawo stłumioną przez wojsko. Tym razem komuniści chcieli działać spokojniej, politycznie. Okazało się, że było zupełnie inaczej.
Czeski Film
Porwanie generałów nie było jedynym wydarzeniem mającym miejsce w nocy 1 października. W tym samym czasie około 2000 żołnierzy zajęło kilka rządowych budynków w samym sercu Dżakarty, przy placu Merdeka, m.in. kwaterę główną Armii i Pałac Prezydencki. Wczesnym rankiem z zajętego gmachu radia nadano komunikat, w którym spiskowcy informowali, że ich akcja ma na celu udaremnienie innego spisku – porwani generałowie mieli być na usługach CIA i rzekomo chcieli obalić prezydenta. Spiskowcy nazwali się “ruchem 30 września” i ogłosili, że są wojskowymi sympatyzującymi z komunistami.
Od tego momentu ów spisek przeciwko spiskowi szybko zaczął przypominać czeski film. Wiemy na przykład, że spiskowcy, którzy stali na placu i pilnowali budynków nie mieli ze sobą prowiantu ani wody więc po południu jak gdyby nigdy nic wrócili do bazy Halim. Prezydent, w obronie którego miano dokonać przewrotu zniknął z pola widzenia, by niedługo później pojawić się w bazie Halim i odlecieć do Bogor. Jedyne czego możemy być pewni to to, że porwanych generałów zamordowano, a ciała starano się ukryć na terenie bazy wrzucając je do suchej studni.
[shashin type=”photo” id=”4290″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
Wydarzenia, które wówczas miały miejsce do dziś pozostają niewyjaśnione. Chociaż teorii jest wiele (omawia się je szczegółowo w książce Ł. Bonczola “Zrozumieć Indonezję”) to każda z nich posiada jakieś mniej prawdopodobne elementy, a najbardziej nieprawdopodobna jest… wersja oficjalna, która nijak nie trzyma się kupy. Dość powiedzieć, że według historyków za przewrotem równie dobrze mogła stać Partia Komunistyczna co Wojsko, CIA lub Chiny, Wielka Brytania bądź prezydent…
Jedno jest pewne: W całym zamieszaniu najlepiej odnalazł się mało wcześniej znany generał Suharto. Jego zdecydowane działania sprawiły, że 2 października wszyscy spiskowcy byli już aresztowani, a bazę Halim zajęło wojsko. Drugim pewnikiem jest to, że zamach stanu stał się pretekstem do późniejszej czystki.
Polowanie na czarownice
Już wtedy wskazywano komunistów jako prowodyrów zamachu, a zamordowanych generałów zaczęto wynosić na ołtarze jako męczenników, bohaterów “prawdziwej Indonezji”. Kilka dni później zdelegalizowano partię komunistyczną i błyskawicznie zaczęto rozprawiać się z wrogami narodu. Mordowano nie tylko komunistów, ale i wszystkich podejrzanych o komunistyczne sympatie. Mordowano więc Chińczyków, bogatych, biednych, nauczycieli, uczniów – każdego kto się nawinął i czymś wcześniej zawinił oprawcom. Zbrodnię tą doskonale omawia wspominany już wcześniej na blogu film “Act of Killing”.
Męczennicy
Wokół zamachu, porwania i zamordowania generałów stworzono mit Nowego Porządku, który przez kilkadziesiąt lat był w Indonezji dogmatem. Studnia, w której ukryto ciała stała się miejscem pielgrzymek – nieopodal wybudowano pomnik poświęcony zamordowanym.
[shashin type=”photo” id=”4307″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
Wybudowano też muzeum, które w przystępny sposób opowiada historię komunizmu w Indonezji: historię spisków, strajków (mających zdestabilizować państwo!), zabójstw, okrutnych tortur, walk i incydentów, które koniec końców doprowadziły do obrzydliwego przewrotu i morderstw. Słowem – opowiada czemu nienawiść do komunistów jest czymś zupełnie zdrowym. Wszystko to prezentowane jest za pomocą dioram – przekaz zrozumie nawet małe dziecko. Muzeum nazwano tak, by nikt nie miał wątpliwości – “Muzeum Zdrady PKI (Komunistów)”.
[shashin type=”photo” id=”4319″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
Miejsce pamięci
O Muzeum Zdrady PKI w Lubang Buaya czyli “Krokodylim Dole” dowiedzieliśmy się z książki Łukasza Bonczola. Choć jest to miejsce bardzo popularne – informacji o nim próżno szukać w przewodnikach czy internecie (no, chyba że na stronach indonezyjskich). Chociaż wiedzieliśmy o nim od kilku miesięcy to nie udało nam się jeszcze tam dotrzeć. Położone jest na uboczu, ponad godzinę na południe od Kelapa Gading ciężko więc odwiedzić je korzystając z komunikacji miejskiej. Postanowiliśmy więc wybrać się tam większą paczką – towarzyszyli nam Piotrek i Michelle. Piotrek, chociaż urodził się w Dżakarcie, do niedawna o muzeum nie wiedział: uczył się w Szkole Międzynarodowej więc ten obowiązkowy cel wycieczek szkolnych go ominął.
Parkowy kompleks muzeum jest popularnym miejscem wycieczek rodzin z dziećmi.
Jeśli zaś chodzi o samo muzeum – co tu dużo mówić – jest nudne jak flaki z olejem. Nawet znając szczegóły całej historii, nawet będąc zainteresowanym tak tematem jak i propagandą – miało się dość po obejrzeniu pierwszych 15 dioram. A było ich więcej. Dużo więcej.
Gablota XXXV – porwanie pierwszego generała: zamachowcy z karabinami wchodzą do kuchni. Gablota XXXVI – porwanie drugiego generała: generał w pidżamie, zamachowcy wchodzą przez okno. Gablota XXXVII – porwanie trzeciego generała: identyczna jak Gablota XXXVI, tylko inny rozkład pomieszczenia i pidżama. Gablota XXXVIII – porwanie czwartego generała…
[shashin type=”photo” id=”4326″ size=”large” columns=”max” order=”user” caption=”y” position=”center”]
“Zwiedzanie” ekspozycji zajęło nam jakieś półtorej godziny. Jak zawsze w tego typu miejscach – nie raz ciekawsze rzeczy można było zaobserwować nie w gablotach, a poza nimi – stąd zdjęcia dzieciaków oglądających ekspozycję.
Co chyba najważniejsze – w muzeum nie wspomina się nawet słowem, o późniejszej fali prześladowań i morderstw. Nie wspomina się słowem o wątpliwych i kontrowersyjnych elementach całej układanki (choćby o udziale prezydenta – legendy). Boimy się, że takie miejsce pamięci o prawdziwych wydarzeniach nieprędko powstanie.
[shashin type=”albumphotos” id=”116″ size=”small” crop=”n” columns=”4″ caption=”y” order=”date” position=”center”]
* – To ostrożne wyliczenia – są historycy podający liczbę kilkukrotnie wyższą.