• Menu
  • Menu

Belitung praktycznie – plaże i wyspy

Na Belitungu odwiedziliśmy kilka plaż oraz wybraliśmy się na całodniową wycieczkę na okoliczne wyspy. Póki co nie napisano o nich ani słowa po polsku więc zrobimy to bardziej szczegółowo niż zwykle:

Pantai Tanjung Kelayang to długa, kilkukilometrowa plaża na północy wyspy, około 30 km od miasta Tanjung Pandan. W jej najdalszym, zachodnim fragmencie mieści się przystań, a najbardziej na wschód znaleźć możemy jedyną w okolicy restaurację przypominającą typowy polski “zajazd”. Przed restauracją kilka stolików.
[shashin type=”photo” id=”4268″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Cisza, spokój – jedynie w trakcie weekendu na plaży znajdziemy kilkanaście osób, a wieczorem możemy usłyszeć organizowane w knajpce chińskie karaoke. Niedaleko brzegu rozpoczyna się rafa pełna ogromnych koralowców.

Pantai Tanjung Tinggi to dwie plaże w jednej. Pierwsza, większa rozpościera się na kilka kilometrów. Spory jej fragment znajduje się vis a vis resortu na który składa się kilkanaście identycznych wymuskanych bugalowów (stąd plaża jest czyściutka i stoją na niej znaki informujące o zakazie śmiecenia). Plaża jest piękna, piasek na niej biały, o konsystencji mąki. Morze – czyste, przejrzyste i turkusowe.
[shashin type=”photo” id=”4256″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Spędziliśmy tam kilka godzin – oprócz nas nie było na niej nikogo innego. Cudo. Najdalej na zachód znajduje się restauracja wyglądem i rozmiarami przypominająca dom weselny.
[shashin type=”photo” id=”4250″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Druga część plaży to malutka zatoczka otoczona ogromnymi granitowymi głazami. Niesamowicie piękna, ale i dużo bardziej popularna. Stoi przy niej kilka “restauracyjek”. Ten fragment Tanjung Tinggi jest chyba największą atrakcją Belitungu – na plaży cały czas jest przynajmniej kilkanaście osób. Cóż – to właśnie tu kręcono owe rozbudzające wyobraźnie sceny do filmu “Tęczowe oddziały”. Można zaryzykować stwierdzenie, że to widok tej plaży rozkręcił turystykę na Belitungu.
[shashin type=”photo” id=”4267″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Jeśli chodzi o snorkeling – również warto zabrać tu maskę i rurkę. Rafa zaczyna się 5 metrów od brzegu, tam też znajdziemy pasące się ryby: błazenki, pokolce, rogatnice.

Z przystani na pierwszej z wymienionych plaż, Kelayang, wypłynąć można na okoliczne wyspy:

Pulau Lengkuas to najdalsza i najbardziej charakterystyczna wyspa w okolicy Belitungu.
[shashin type=”photo” id=”4209″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Na skrawku ziemi o wymiarach 300×50 metrów znajduje się latarnia morska strzegąca przesmyku pomiędzy Belitungiem, a odległą o kilkadziesiąt kilometrów większą wyspą Bangka. Latarnia liczy sobie ponad 100 lat – wyprodukowano ją w Hadze, a niedługo później przetransportowano w częściach na Lengkuas i w 1889 roku złożono do kupy. Stalowa konstrukcja wznosi się na 60 metrów stanowiąc punkt orientacyjny doskonale widoczny ze znajdującej się 5 kilometrów dalej Pantai Kelayang. Najważniejsze w latarni jest jednak to, że można ją zwiedzać. Wspinaczka schodami na 16 piętro opłaca się – widok z góry robi fantastyczne wrażenie.
[shashin type=”photo” id=”4229″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]
Jakby tego było mało – Lengkuas to też fantastyczna, doskonale widoczna z latarni rafa koralowa. Wspinaczkę na szczyt można więc wynagrodzić sobie godziną spędzoną w podwodnym świecie.
[shashin type=”photo” id=”4221″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]

Palau Kepayang to wyspa największa. Prostokąt 600×200 metrów w większości porasta dżungla. Prócz lasu znajdziemy na niej centrum pomocy żółwiom morskim, knajpkę, sklep dla nurków i bungalowy. Chociaż uwielbiamy żółwie – widok lokalnych turystów wyciągających zwierzaki z wody i pozujących z nimi do zdjęć odstraszył nas na tyle, że wyszliśmy stamtąd po minucie.
[shashin type=”photo” id=”4206″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]

Bird Island to wyspa wyróżniająca się niesamowitymi formacjami skalnymi. Spędziliśmy na niej blisko godzinę i, chociaż znaleźliśmy kilka drewnianych chałup, wydawało nam się, że jest bezludna. Zapamiętamy ją nie tylko z (nieudanej) próby znalezienia świeżych kokosów, ale głównie za sprawą ulewy jaka nas tam złapała. “Do suchej nitki” to mało powiedziane.
[shashin type=”photo” id=”4216″ size=”large” columns=”max” order=”user” position=”center”]

Podsumowując: Raptem kilka atrakcji sprawiło, że w fajny, aktywny sposób spędziliśmy 4 dni wakacji. Gdybyśmy mieli zostać tam dwa razy dłużej – nadal nie można by mówić o nudzie. Według Ady przyroda Belitungu niczym nie ustępuje tej z Bali. Bardzo nas ciekawi czy kiedykolwiek zdobędzie choć w połowie taką popularność, czy może na zawsze zostanie spokojną rybacką wysepką.
Jutro – pełna relacja fotograficzna.