[shashin type=”photo” id=”1823″ size=”small” columns=”max” order=”user” position=”left”]Nie chcemy, żeby nasz blog był wyłącznie dziennikiem naszej podróży, dlatego nie zaczniemy od zdania “Drugi dzień w Jerozolimie za nami”. Jerozolima to dziesiątki “stałych punktów programu” i miejsc “bez których zobaczenia nie można mówić, że się tu było”. Trochę daliśmy się porwać temu zjawisku i teraz nam wstyd.
[shashin type=”photo” id=”1830″ size=”small” columns=”max” order=”user” position=”right”]Z perspektywy dzisiejszego dnia możemy stwierdzić, że MOŻNA być w Jerozolimie i nie odwiedzić Kaplicy Wniebowzięcia. Można nie przejść Via Dolorosa. Ogrójec i jego prastare oliwki to fajne miejsce, którego cała magia pryska gdy zestawi się je z dziesiątkami pielgrzymów fotografujących się z każdym drzewkiem po kolei. Tak samo wszystkie poszczególne kaplice i kościoły, które dziś odwiedziliśmy na Kościele Grobu Pańskiego kończąc.
[shashin type=”photo” id=”1836″ size=”small” columns=”max” order=”user” position=”right”] Ada była zniesmaczona, Łukasz zainteresowany. Bo jak nie być zainteresowanym Nigeryjczykiem, który pod krucyfiksem w Kaplicy Ukrzyżowania podnosi pięść i krzyczy “Thank You Jesus! Thank you for your love and mercy!”? Jak nie być zainteresowanym, kiedy kobity całujące Kamień Namaszczenia kładą na niego swoje torebki? Spodziewaliśmy się folkloru – Lichenia. A tu niespodzianka: folklor to raczej turyści-pielgrzymi niż wszystkie te miejsca.
Marudzenie marudzeniem, ale Jerozolima nadal pod wieloma względami nas fascynuje.
Wypad na górę Oliwną kosztował nas 11 szekli (jakieś 9 zł), choć gdybyśmy zgodzili się na stawki taksówkarzy – kosztowałby 80 (czyli złotych 70).
[shashin type=”photo” id=”1832″ size=”small” columns=”max” order=”user” position=”left”]Szaliki Manchesteru United na suku przestały nas dziwić. Co innego kipa/jarmułka z herbem i nazwą tej drużyny. Jedyne 30 szekli.
Vis a vis VIII stacji Drogi Krzyżowej jest kafejka internetowa. Tak jak w Damaszku, Erewaniu i Isfahanie – rządzi Counter Strike.
[shashin type=”photo” id=”1838″ size=”small” columns=”max” order=”user” position=”right”]Dobre 20 minut szukaliśmy miejsca gdzie można napić się piwa, a w końcu to my zostaliśmy znalezieni przez “naganiacza” jednej z knajpek ukrytych w bocznych uliczkach. W samej knajpie stolik obok “wylaszczonych” dam popijających drinki siedział ortodoksyjny Żyd, a zza paska jego kolegi wystawał pistolet. Żeby było ciekawiej – knajpa nazywała się Habibi, więc zapewne prowadzili ją Arabowie…
Na jutro zaplanowaliśmy MNÓSTWO atrakcji, więc najbliższa notka powstanie pojutrze. W sylwestra. Sami jesteśmy ciekawi skąd ją napiszemy :>