Jakie jest narodowe danie Indonezji? Złośliwi mówią, że sambal, czyli ostry sos chili. Ja nie chcę być złośliwa, ale powiedziałabym, że raczej będą to… zupki w proszku. Popularność zupek ekspresowych (zwanych u nas również “chińskimi”) w Azji nie powinna dziwić. Je się je na potęgę w całym regionie i spotykaliśmy się z nimi w każdym kraju odwiedzanym po drodze.
W Indonezji ich popularność wchodzi jednak na zupełnie inny poziom. Dość powiedzieć, że gdy w Polsce najpopularniejsza firma (Vifon) sprzedaje 100 milionów opakowań zupek rocznie, to w Indonezji w tym samym czasie produkuje się ich 15… miliardów!
Największy ich producent, firma Indomie (mie to w bahasa “kluski”) jest dumą Indonezyjczyków: wielokrotnie słyszeliśmy opowieści o tym, że zupki eksportuje się do Australii i Ameryki, a koncern je produkujący ma fabryki nawet w krajach Afrykańskich! Nigeria, Ghana, Kenia – wszędzie tam Indomie otwiera fabryki, a nazwa firmy jest znana każdemu.
Pierwszego dnia w swojej pracy Łukasz dowiedział się, że firma zapewnia dowolne ilości kawy, herbaty i… indomie. Te ostatnie można zrobić sobie samemu, albo poprosić o to Office Boya.
Zadziwiająca popularność zupek wiąże się z niesamowitą kreatywnością, z jaką panie domu podchodzą do tego wdzięcznego w interpretacji dania. Oczywiście zalane chochlą wrzątku noodle można zjeść w każdym (dosłownie: każdym) sklepiku przy ulicy i nie są one niczym nadzwyczajnie smacznym, ani pożywnym. Przez te kilka miesięcy zdarzyło mi się jednak jeść kilka wariacji noodlowych, które były nie tylko zaskakująco smaczne, ale i całkiem sycące. Nie pamiętam wszystkich, ale oto kilka pomysłowych patentów, które utkwiły w mojej głowie.
1) Podając gotową zupkę instant gościom gospodynie często silą się na odrobinę inwencji, aby swojej potrawie dodać trochę wykwintności. Wystarczy dorzucić trochę zieleniny (pasuje wszystko, od pietruszki i szczypiorku aż do kangkung, czyli niepopularnego w Polsce szpinaku wodnego), a na stół postawić świeże limonki, kecap manis (słodki sos sojowy) i ostry sambal, a każdy sam doprawi sobie danie do smaku
2) Kolejnym stopniem wtajemniczenia jest dodawanie do noodli jajka. Wersji jest kilka – można na odcedzone i wymieszane z przyprawami kluski położyć jajko sadzone, można do zupy wrzucić jajko ugotowane na twardo i z satysfakcją patrzeć, jak klient męczy się atakując je plastikową łyżką albo – hit! – wbić jajko wprost do zupy i podgotować aż zetnie się jak jajko po benedyktyńsku. Zaskakujące, ale jakie pyszne!
3) Innym, równie ciekawym dodatkiem do zupki chińskiej jest w Indonezji ketupat, czyli ryżowa kulka ściśle zawinięta w liście i ugotowana. Rozwija się naturalne opakowanie i zbity ryż łyżką wkraja do rosołu z proszku.
4) Klasyka kuchni indonezyjskiej to mie goreng – noodle instant zasmażane ze słuszną ilością słodkiego sosu sojowego, jajkiem i ewentualnie jakimiś warzywami. Zawsze podawane z chrupkami krewetkowymi.
5) Noodle instant można zamówić jako dodatkowy składnik do bakso – wątpliwej jakości klopsików, zazwyczaj z kurczaka, podawanych w bulionie mięsnym. Uzupełnione o makaron będą bardziej sycące i chociaż odrobinę smaczniejsze.
6) Jadłam też pierożki smażone na głębokim tłuszczu nadziewane ugotowanymi noodlami. Smakowało podobnie wytrawnie, jak brzmi.
7) Makaron ze skromnym dodatkiem warzyw można zalać na patelni jajkami i usmażyć w formie omleta, żeby potem podać go z ryżem jako pełnowartościowy obiad.
8) A jeżeli komuś nie chce się bawić w omlety, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyłowione z zupy kluski podać wprost na ryżu. Takie połączenie to baza do popularnego dania nasi kuming.
Fanami zupek ekspresowych mimo wszystko nie zostaniemy. W odróżnieniu od tego londyńczyka – rapera rodem z Nigerii: